Dlaczego Joy Division musieli zmienić nazwę na New Order

30 stycznia 2021, 19:05

Ian Curtis występujący na żywo na scenie z Joy Division w styczniu 1980 roku
Ian Curtis występujący na żywo na scenie z Joy Division w styczniu 1980 roku.Fot: Rob Verhorst/Redferns/Getty Images

Śmierć Iana Curtisa 18 maja 1980 roku zakończyła działalność legendarnej grupy… ale dlaczego pozostali członkowie zespołu nie używali dalej nazwy Joy Division?

By Martin O’Gorman

Joy Division byli jednym z największych zespołów, jakie wyszły z Manchesteru. Ich spuścizna to dwa pełnometrażowe albumy – Unknown Pleasures i Closer – oraz garść singli i utworów rezerwowych, nagranych między latem 1977 a wiosną 1980 roku.

Jednakże samobójstwo wokalisty Iana Curtisa brutalnie skróciło drogę zespołu – zmarł on tuż przed wydaniem klasycznego singla Love Will Tear Us Apart, a kiedy 18 lipca 1980 roku ukazał się album Closer, Joy Division oficjalnie przeszli do historii.

18 maja 1980 roku, zaledwie 24 godziny przed tym, jak Joy Division mieli polecieć do Nowego Jorku na swoją pierwszą amerykańską trasę koncertową, Ian Curtis odebrał sobie życie w swoim domu w Macclesfield, Cheshire. Cierpiał na depresję od jakiegoś czasu, od ponad 18 miesięcy żył z ciężką epilepsją, co w połączeniu z problemami osobistymi i związkowymi przytłoczyło 23-letniego muzyka.

Nie było wątpliwości, że trzej pozostali członkowie zespołu – gitarzysta Bernard Sumner, basista Peter Hook i perkusista Stephen Morris – będą kontynuować działalność. Byli gotowi stać się największym kultowym zespołem na świecie, publiczność w Europie i USA oczekiwała kolejnych koncertów, a muzycy po prostu nie wiedzieli, co jeszcze mogą zrobić: jak napisał później Morris w swojej autobiografii Record Play Pause: „Nigdy nie było żadnych sugestii, żeby się poddać i wrócić do codziennej pracy.”

Joy Division - Closer album artwork
Joy Division – Closer album artwork.Fot: Press

Powodem, dla którego Sumner, Hook i Morris nie kontynuowali działalności jako Joy Division, był szacunek do umowy, którą zawarli między sobą na długo przed śmiercią Curtisa. Zobowiązali się do zaprzestania występów pod szyldem Joy Division i wycofania tych piosenek, jeśli – z jakiegokolwiek powodu – któryś z członków zespołu odejdzie. To było pryncypialne stanowisko, którego muzycy przestrzegali, gdy stracili Iana Curtisa.

To oznaczało, że kiedy zespół zebrał się ponownie po pogrzebie, musiał zaczynać od zera. Bez wokalisty, bez piosenek – i bez nazwy.

Zespół miał już za sobą kilka zmian nazwy: na swój pierwszy koncert w maju 1977 roku, promotor Richard Boon zasugerował, aby grupa nazwała się Stiff Kittens, po niefortunnym incydencie z pewnymi martwo urodzonymi kotami należącymi do Pete’a Shelley’a z lokalnych bohaterów Buzzcocks. Tak też się przedstawili, ale kiedy pojawili się na koncercie, ogłosili, że są znani jako Warsaw, nazwani tak po utworze z ostatniego albumu Davida Bowiego Low:

Niestety, kiedy Morris próbował zarezerwować kilka londyńskich koncertów przez promotora pod koniec 1977 roku, powiedziano mu, że nazwa zespołu będzie mylona z pochodzącym z Ladbroke Grove zespołem Warsaw Pakt, który zdobył rozgłos nagrywając i wydając album w ciągu 24 godzin.

Warszawa zmieniła nazwę na Joy Division w styczniu 1978 roku, biorąc tytuł od określenia nadanego skrzydłom prostytucji w nazistowskich obozach koncentracyjnych podczas II Wojny Światowej. Nazwa została zaczerpnięta z powieści graficznej napisanej przez ocalałą z Holocaustu, zatytułowanej House Of Dolls, ale decyzja ta wywołała w zespole z Manchesteru niekończące się kontrowersje, od ludzi, którzy uważali, że sami muzycy mają prawicowe sympatie.

No cóż, nie dadzą się już tak zaskoczyć – a przynajmniej tak im się wydawało.

New Order w 1989 roku: Gillian Gilbert, Bernard Sumner, Stephen Morris i Peter Hook
New Order w 1989 roku: Gillian Gilbert, Bernard Sumner, Stephen Morris i Peter Hook.Fot: Bob Berg/Getty Images

Zespół i menedżer Rob Gretton męczyli się nad tym, jak nazwać nowy strój, grając nawet swój pierwszy koncert jako trio 29 lipca 1980 roku bez żadnej nazwy.

Według Steve’a Morrisa, jedną z sugestii było „The Sunshine Valley Dance Band”, nazwa jego starej szkolnej grupy. Byłby to całkowicie nieodpowiedni i ironiczny tytuł, biorąc pod uwagę to, co stało się z ich starym wokalistą.

Kolejną głupią propozycją było „The Witch Doctors Of Zimbabwe”, ale według Petera Hooka, on i Sumner zagrozili, że odejdą, jeśli zostaną tak nazwani. Szefowi Factory Records Tony’emu Wilsonowi spodobała się nazwa „Stevie And The JDs”.

Rob Gretton robił notatki z potencjalnymi nazwami, które zawierały niejasno polityczne lub złowieszcze tytuły jak „Black September” lub „The Immortals”. Jak wspominał Morris, zasugerował on nazwę „Czerwoni Khmerzy”, która była również nazwą ludobójczej partii komunistycznej, terroryzującej wówczas Kambodżę. Zobaczył ją w gazecie i zasugerował: „To całkiem neutralne”.

Reszta zespołu błagała o odmienne zdanie, mówiąc: „F**king hell Rob, no it bloody isn’t.”

Bernard Sumner występujący z New Order, 1981
Bernard Sumner występujący z New Order, 1981.Fot: Leon Morris/Hulton Archive/Getty Images

Gretton zasugerował inną nazwę na podstawie nagłówka z gazety: „The New Order Of The Kampuchean Front”. Została ona uznana za „wciąż nieco polityczną”, więc skrócono ją do „The New Order”, po czym zrezygnowano z „The”.

„The New Order” to nazwa krótkotrwałego zespołu z Los Angeles, którego liderem był były gitarzysta Stooges Ron Asheton – jako że Ian Curtis był wielkim fanem Stooges i Iggy’ego Popa, uznano, że zmarły wokalista by to zaakceptował.

To, czego zespół nie docenił, to fakt, że „New Order” było już mocno obciążonym terminem – fraza ta pojawia się w książce Mein Kampf autorstwa nikogo innego jak Adolfa Hitlera, jako opis tego, jak planowany przez niego Holocaust miał zmienić oblicze Niemiec…i świata.

Rob Gretton, menedżer New Order, w Manchester's Dry Bar, 1991's manager, in Manchester's Dry Bar, 1991
Rob Gretton, menedżer New Order, w Manchester’s Dry Bar, 1991.Fot: YMCA/Universal Images Group via Getty Images

„Nigdy w żadnym momencie nikt z nas nie brał pod uwagę pewnego pana Hitlera” – napisał Peter Hook w swojej autobiografii Substance: Inside New Order. „Pokazuje nam, jacy byliśmy głupi. Myśleliśmy po prostu, że to doskonale podsumowuje nasz nowy początek.”

Mimo natychmiastowych kontrowersji wokół tej decyzji w prasie muzycznej, nazwa New Order przylgnęła do zespołu na prawie 40 lat, dzięki albumom Movement, Power Corruption And Lies i Technique oraz wielkim hitom Blue Monday, True Faith i Regret.

Podczas gdy New Order odmawiali grania jakiegokolwiek materiału Joy Division w swoich wczesnych latach (poza kilkoma specjalnymi okazjami), w XXI wieku grupa przyjęła swoją przeszłość i często wykonuje w swoich setach stare utwory JD, między innymi Love Will Tear Us Apart i Transmission.