Trzy kobiety opisują swoje skomplikowane relacje między matką a córką

Trzy kobiety opisują swoje skomplikowane relacje między matką a córką

Jak matka ptak, która wypycha z gniazda swojego nastoletniego ptaszka, aby ten nauczył się latać, zamierzam zaryzykować i powiedzieć, że w jakiś sposób, wszystkie relacje między matką a córką są skomplikowane…

Skomplikowane nie oznacza z natury „złe”.” Chodzi tylko o to, że jednocześnie są dwie różne osoby (nie ważne jak podobne) z całym bagażem rzeczy między nimi, obie próbujące istnieć w wielorakich warstwach ich unikalnej więzi.

Rozmawiałam z trzema różnymi kobietami, które identyfikują swoje relacje z matkami jako skomplikowane. Poniżej przedstawiamy ich historie.

Genevieve, 39 lat, Kalifornia

Sklasyfikowałabym moje relacje z mamą jako bardziej przyjacielskie niż serdeczne. Spędzamy razem czas, miło spędzamy czas, ale nie byłaby pierwszą, a może nawet piątą osobą, do której bym zadzwoniła, gdybym miała ciężki okres.

Miałam naprawdę cudowne dzieciństwo. Moja mama była w domu z całą piątką naszych dzieci i woziła nas na treningi piłki nożnej i lekcje tańca. Pamiętam, że siedziałam na przednim siedzeniu, a ona puszczała stację oldies.

Ale jako dorosła osoba porzuciłam religię, w której dorastaliśmy. Dla mojej mamy religia jest jednym z najważniejszych priorytetów w jej życiu, poza rodziną. Opuszczenie religii i społeczności wokół niej było nie tylko raniące dla mojej mamy – ona naprawdę tego nie rozumiała: „To jest taka niesamowita rzecz. To przyniosło mi tak wiele szczęścia”.

Ogółem, była zrozpaczona. Czuję, że to złamało serce mojej mamie i to jest… nawet nie wiem. To takie smutne. Ale nigdy nie zrobiłam tego, żeby ją zranić. Po prostu byłem jak, „To nie jest moja rzecz.”

Było kilka lat, gdzie nie mogliśmy nawet o tym rozmawiać. To był taki gorący temat. Chciałem jednak mieć z nią związek, więc na jej urodziny kupiłem nam pasujące do siebie zestawy papeterii. Byłem jak, „Ty napiszesz list do mnie, ja napiszę list do Ciebie.” Skończyło się na tym, że rozmawialiśmy o wszystkim – o zwykłych, codziennych sprawach, jak również o tych głębszych, które byłyby zbyt trudne do wypowiedzenia w cztery oczy. Robiliśmy naprawdę dobrze w pisaniu tych listów przez około rok.

W końcu moja mama i ja mieliśmy wielką rozmowę, która była jak jeden z tych momentów, w których masz zamiar zdefiniować związek ze swoim chłopakiem lub zerwać. Była u nas w odwiedzinach; byliśmy w samochodzie, a ona się zatrzymała. Spojrzała na mnie, a cisza była tak ciężka. Wszystkie cząsteczki w powietrzu zebrały się razem. To było dobre. To było potrzebne. Unikaliśmy tego przez tak długi czas.

Końcówka była taka, „Po prostu widzimy rzeczy inaczej i to jest w porządku.” Ale to sprawia, że jestem smutny. Sprawia, że czuję, że jej miłość jest warunkowa. Gdybym był jak, „Zapomnij. Wracam”, to byłoby jak, „O mój Boże. W końcu nasz związek może być w 100%.”

Odniosła się również do tej rozmowy kilka razy, i to sprawia, że jasne jest, że nasza komunikacja jest tak zła. Kiedy ona jest jak, „Oh, pamiętasz co powiedziałeś podczas tej rozmowy?” Odpowiadam: „To wcale nie było to, co chciałem powiedzieć.” Mam wrażenie, że mówimy… nie różnymi językami, ale może różnymi dialektami tego języka. Ona mówi po brytyjsku, a ja po amerykańsku i są słowa, które nie są takie same.

Od kilku lat mamy bardziej relację „bądźmy przyjaciółmi”. Unikamy głębokich rzeczy, ponieważ wciąż jest to surowe. Żadne z nas nie jest skłonne do przyznania się do swoich racji, więc oboje staramy się prowadzić lekkie rozmowy: „Oto, co robimy, oto, co robią dzieci.”

Teraz, gdy mam trójkę dzieci, chcę, żeby czuły, że moja miłość nie jest warunkowa, że zawsze będę je kochać bez względu na wszystko. Czuję, że moim obowiązkiem jest wychowanie ich zgodnie z jakimiś zasadami moralnymi, ale nie oczekiwałabym, że będą robić dokładnie to, co ja. Ponadto, mimo że mam inne zdanie na temat religii niż moja mama, dostrzegam korzyści płynące z posiadania czegoś, czego można się trzymać, co pomaga w nauczaniu dzieci. Czuję, że w tym aspekcie trochę odpływam, jakbym musiała to wszystko wymyślać na własną rękę.

Kiedy moja mama mówi coś, z czym się nie zgadzam, mówię jej: „Całkowicie rozumiem, że to dla ciebie takie ważne; ja po prostu nie czuję tego samego”. Staram się zachować wdzięczność na czele. Czuję, że to był dar być wychowywanym z miłością i wsparciem, i wciąż mieć tę osobę, która chce związku, i że ja chcę związku z nią.

Frances, 32, Maryland

Moja matka jest alkoholiczką.

Dorastając, moja mama i ja byliśmy blisko. Była zabawna i miła. Robiliśmy razem tak wiele rzeczy. Była dyrektorem generalnym i założycielką swojej firmy. Moi przyjaciele też kochali moją mamę. To nie było tak, że pozwalała nam robić dzikie rzeczy – była po prostu mądrą, zabawną osobą, z którą można było przebywać. Moi przyjaciele nawet dzwonili do niej po radę w trudnych sytuacjach.

Ale zachowanie mojej mamy zaczęło się zmieniać na pierwszym roku studiów. Wydawała się zmęczona i przygnębiona. Przeklinała na mnie. „Suka” stało się częstym słowem w naszym związku. Mówiła mojej siostrze i mnie, że jesteśmy niewdzięcznymi sukami.

Moja mama trafiła na odwyk trzy razy w ciągu około czterech lat, począwszy od 2009 roku. Raz była to rehabilitacja po urazie mózgu po poważnym upadku (piła), która służyła jako odwyk, ponieważ nie wolno jej było tam pić. Pozostałe dwa razy skupiały się na jej alkoholizmie. Kiedy ostatni raz opuściła odwyk, zaczęła pić dwa tygodnie później. Upijała się w pracy, wracała z pracy pijana do domu, bywała niekonsekwentna i okrutna. Tak desperacko chciałam odzyskać nasz „normalny” związek.

Gdy poznałam mojego męża i zaręczyliśmy się, pierwszą rzeczą, jaką powiedziałam, było: „Jak to wpłynie na moją matkę?”. Ona nigdy nie przyznała się, że jest alkoholiczką. W tamtym roku planowania, wciąż piła i przez 80% czasu była swoim nieprzewidywalnym, surowym, alkoholowym ja. Ale przez 20% czasu – a było to o wiele więcej niż wcześniej – była sobą: wspierająca, pomocna.

Po ślubie zaczęliśmy spędzać więcej czasu razem podczas świąt lub rodzinnych niedzielnych obiadów. A ona radziła sobie całkiem nieźle. Nadal piła, ale to wszystko jest względne. Nie upadała pijana ani nie mdlała na kanapie.

Wtedy, dziewięć miesięcy później, zaszłam w ciążę. Mój mąż i ja znów spojrzeliśmy na siebie w stylu: „Czy to wyśle moją matkę poza tory?”. Zawsze martwiłam się o nią.

Mój mąż i ja oboje pracujemy na pełen etat, a obie babcie – moja mama i mama mojego męża – powiedziały, że chcą oglądać naszą córkę jeden lub dwa dni w tygodniu, i czy moglibyśmy wymieszać opiekę dzienną i ich? Odbyliśmy wiele rodzinnych spotkań na ten temat. Wiedzieliśmy, że będzie to ogromna oszczędność, ale mój mąż i ja byliśmy szczerzy: „Czy możemy wam z nią zaufać?”. Rozmawialiśmy o tym non stop przez całe dziewięć miesięcy, w których byłam w ciąży. W końcu wszyscy się zgodziliśmy, żeby spróbować.

Flash forward: Nasza najmłodsza córka właśnie skończyła dwa lata, a nasza druga córka niedługo skończy rok, a one nadal chodzą do moich rodziców raz w tygodniu. Idzie im naprawdę dobrze. Moja mama jest prawdopodobnie ulubioną osobą na świecie moich dzieci i myślę, że naprawdę ją uratowali, dając jej coś, dla czego może żyć. Nadal pije, ale nie pije, kiedy je obserwuje. I mój tata też tam jest przez cały czas.

Nasze relacje nigdy nie będą takie, jak przed moim wyjazdem na studia. Nadal jest kimś, do kogo zwracam się po pewne rady, jak na przykład w sprawach rodzicielstwa, ale głównie nasze relacje są transakcyjne; rozmawiamy o moich dzieciach. Bardzo szybko się wścieka. Ma wiele problemów z gniewem. I nigdy nie zadzwoniłabym do mojej mamy po 17:00, bo wiem, że będzie piła.

Przez to wszystko zdałam sobie sprawę, że mamy też są ludźmi. To, że stajesz się mamą, nie oznacza, że zmieniasz się jako osoba. Po prostu nagle masz o wiele więcej odpowiedzialności.

Kocham moją mamę i chcę dla niej jak najlepiej. Ale nie określiłabym jej już mianem przyjaciółki. Moja stara mama i ja miałyśmy stałe, cotygodniowe randki na kolację i chodziłyśmy razem na dziewczęce wycieczki. Teraz nigdy nie zrobimy tych rzeczy. Zawsze mówię do mojego męża: „Szkoda, że nie miałeś okazji poznać mojej mamy”. Była naprawdę fajną kobietą.

Jeśli masz członka rodziny, który zmaga się z uzależnieniem, wiedz, że nie chodzi o ciebie. Jeśli członek twojej rodziny odmawia pomocy, nie poprawia się lub wypada z nałogu, to nie chodzi o ciebie, to nie twoja wina. To nie jest odzwierciedlenie ich miłości do ciebie.

I do każdego, kto ma trudną relację z mamą: nie jesteś sam. Jest tak wiele osób, które to robią. Nie jesteś sam i jesteś silniejszy, niż ci się wydaje.

Jeśli ty lub ktoś, kogo znasz, zmaga się z uzależnieniem, kliknij tutaj, tutaj i tutaj, aby uzyskać więcej informacji.

Mathilda, 34 lata, Nowy Jork

Moja mama i ja jesteśmy sobie bardzo bliskie i ma wielkie serce, ale kłócimy się o wszystko. Kłóciłyśmy się o moje włosy lub wybór mieszkania – raz wdałyśmy się w wielką kłótnię o ozdoby choinkowe. Najczęściej nasze kłótnie koncentrują się wokół moich wyborów życiowych i tego, że nie żyję tak, jak ona by sobie tego życzyła.

Moja kariera jest amorficzna. Piszę o stylu, jedzeniu, podróżach; reżyseruję sesje mody; mam cele telewizyjne. Ta mgławicowość kariery jest niepokojąca dla mojej mamy. Chciała, żebym poszła do szkoły medycznej lub została lekarzem, a nie rozumie, co robię z moim życiem. To stały punkt napięcia.

Inną rzeczą, o którą kłócę się z mamą, jest to, jak się ubieram. Ilekroć jadę do domu, by odwiedzić ją w Ghanie, zwłaszcza na wesele lub czyjeś urodziny, mówi: „Nie możesz tego założyć. Ludzie będą o tobie mówić”. Nigdy nie rozumiałam jej zatroskania osądami, jakie inni mogliby o mnie (a co za tym idzie, o niej) wydać na podstawie mojego ubioru. Po prostu noszę to, co przynosi mi radość.

Moi rodzice nigdy nie byli małżeństwem i myślę, że częścią powodu, dla którego nasz związek jest tak skomplikowany, jest to, że za każdym razem, gdy na mnie patrzy, przypomina jej się mój ojciec i ich bardzo bolesna historia. (Nie znam szczegółów tego, co wydarzyło się między moimi rodzicami; ona mówi, że to nie moja sprawa). Myślę, że wyładowuje tę frustrację na mnie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Kiedy byłam mała i odwiedzałam tatę, mówiła rzeczy w stylu: „Możesz tam zostać. Nie wracaj.” I byłem jak, Jaki rodzaj matki mówi to do swojego dziecka?

Coś, co spowodowało wiele konfliktów dla mnie jest to, że nigdy nie wiedziałem, czy ona była rzeczywiście niezdolna do zrozumienia mojego punktu widzenia, lub jeśli nie chciała zrozumieć.

Cytat Rainera Marii Rilke w Listach do młodego poety pomógł mi przejść przez ten kawałek tego: „Unikaj dostarczania materiału do dramatu, który zawsze jest napięty między rodzicami i dziećmi; zużywa on wiele sił dzieci i marnuje miłość starszych, która działa i ogrzewa, nawet jeśli nie pojmuje. Nie proście ich o radę i nie oczekujcie zrozumienia, lecz wierzcie w miłość, która jest dla was przechowywana jak spadek, i miejcie wiarę, że w tej miłości jest siła i błogosławieństwo tak wielkie, że możecie podróżować tak daleko, jak chcecie, bez potrzeby wychodzenia poza nią.”

Zawsze bardzo chciałam, aby moja matka zrozumiała istotę tego, kim jestem. Kiedy zaakceptowałam fakt, że nie musi mnie rozumieć, żeby mnie kochać – zaczęłam odnajdywać spokój.

Kiedy się kłócimy, przypominam sobie o wszystkim, co moja mama dla mnie zrobiła. To dużo do przejścia w ułamku sekundy, ale myślę, że im bardziej to praktykujesz, tym bardziej staje się to świadomością-nieświadomością. Nauczyłem się po prostu być jak: „Argumentowanie tego punktu jest bezcelowe”. (A jeśli muszę później dać komuś upust, żeby wyrzucić to z siebie, to mogę.) Najważniejsza rzecz, o której sobie przypominam: kłócenie się z nią nie jest produktywne. Zrozumienie, jak stosować dyplomację w naszym związku, zajęło mi 34 lata: nie chodzi tylko o to, co powiedzieć, ale też o to, kiedy odpuścić. Choć brzmi to niedorzecznie, myślę, że zostałam obdarzona bardziej introspektywnym zmysłem niż moja matka, więc zaakceptowałam również fakt, że pokój nie zawsze będzie wynikał ze spotkania pośrodku; czasami to na mnie, a nie na niej, będzie spoczywał większy ciężar zaakceptowania lub odpuszczenia.

Związki matki z córką są zdecydowanie skomplikowane. To znaczy, kocham moją matkę na śmierć. Jest najważniejszą osobą w moim życiu i moim najgłębszym systemem wsparcia, ale dobry Boże: ta kobieta doprowadziła mnie przez ścianę i z powrotem.

Dziękuję bardzo za podzielenie się swoimi historiami!

P.S. Jak być lepszym słuchaczem i szczęście vs. pełnia.

(Ilustracja autorstwa Alessandry Olanow dla Cup of Jo.)